emailFB instagram

08 września 2015

Vaseline Intensive Care™, wazelina kosmetyczna, Petroleum Jelly

Wazelina kosmetyczna jest jeszcze rzadko doceniana i mało się o niej wspomina w naszym kraju. Za to za granicą ma naprawdę szerokie zastosowanie. Dziś chciałabym Wam nieco przybliżyć właśnie wazelinę kosmetyczną Intensive Care™, Petroleum Jelly.


Umieszczona jest w niewielkim w matowo-przezroczystym plastikowym pojemniczku przypominający słoiczek 
o pojemności 50 ml. Posiada zamknięcie typu "klik". 



Jak przystało na wazelinę kosmetyczną, posiada zbitą i przezroczystą konsystencję. Jest tłusta i bezzapachowa 
oraz posiada właściwości hipoalergiczne. 



Pomimo tego, że na dłuższy czas pozostawia na skórze tłustą warstwę, ma bardzo szerokie zastosowanie w szeroko rozumianej kosmetyce. Nie stanowi również problemu z zastosowaniem jej dla noworodków i niemowląt. Dopóki nie dowiedzieliśmy się, że nasz Bartuś ma AZS i używa na chwilę obecną dermokosmetyków Latopic, stosowałam ją codziennie do pielęgnacji jego delikatnej skóry. W większym stopniu pomogło, aby niekomfortowe zaczerwienienie nie pojawiało się na jego twarzy. Teraz ja jej używam codziennie rano po dokładnym oczyszczeniu skóry. Świetnie nadaje się jako baza pod make-up. Natłuszcza ciało na bardzo długi czas. Idealnie nadaje się na spierzchnięte usta, a przy takiej pogodzie jaką mamy obecnie, pomaga mi utrzymać usta w dobrej kondycji. Owszem na dłuższy czas pozostawia tłusty film na skórze, ale niemniej jednak zabezpiecza ją przed wysuszeniem. Nie polecam ją dla osób posiadającą cerę mieszaną lub tłustą, oraz ze skłonnościami trądzikowymi, gdyż może nasilić go na twarzy. Raz na tydzień, tak pół godziny przed myciem włosów, stosuję ją na końcówki. Pomaga mi przy tym utrzymać włosy w dobrej kondycji witalnej. Wazelina, czyli petrolatum nie jest związkiem komedogennym - inaczej mówiąc nie powoduje zatykania porów. Stosuję ją również podczas farbowania włosów, a w sumie to przed farbowaniem. Smaruję sobie skórę , tuż przy miejscach gdzie farba może wyjść poza włosy. Powoduje to, że farbę można bez problemu zmyć z niechcianych miejsc. Jak widzicie zastosowanie ma szerokie, a walorów jeszcze więcej. Możecie ją spotkać np. w Rossmannie czy też w Drogerie Natura. Cenowo waha się w granicach 10 zł. Sięgnę po nią następny raz z przyjemnością, bo sprawdza się bardzo dobrze. Polecam! 



Zapraszam Was do polubienia fanpage Vaseline






05 września 2015

Ciasto z sezonowymi owocami i kruszonką

Jak co weekend przystało w naszej rodzinie, aby tradycji stało się zadość, upiekłam ciasto. Wykorzystałam sezon, w którym letnie owoce są już w pełni dojrzałe. Takie owoce mogą nadać przepysznego smaku całemu wypiekowi. Ciasto z owocami i kruszonką podane z kawą smakuje rewelacyjnie. 




SKŁADNIKI (ciasto):
  • 4 jajka
  • 50 g mąki ziemniaczanej lub 1 budyń śmietankowy bądź waniliowy
  • 1 szklanka cukru
  • 1 szklanka mąki pszennej
  • 200 g masła
  • 1 proszek do pieczenia
  • sezonowe owoce (maliny, borówki, śliwki)
SKŁADNIKI (kruszonka):
  • 1 szklanka mąki pszennej
  • 100 g masła
  • 1/2 szklanki cukru pudru 


 PRZYGOTOWANIE: 


Na samym początku wszystkie składniki ciasta po kolei dodajemy do wiekszej misy i wszystko razem miksujemy na gładką masę. Blachę o wymiarach 20x30 [cm] wykładamy folią aluminiową lub papierem śniadaniowym. Wylewamy ciasto na blachę i wyrównujemy je. Następnie na wierzch układamy owoce sezonowe. 



W następnej kolejności przygotowujemy kruszonkę. Do miski dajemy po kolei wszystkie składniki i ręką ucieramy na jednolite ciasto. Odkładamy je na około pół godziny do lodówki. Po upływie tego czasu na grubych oczkach trzemy ciasto, z którego na wierzchu naszego ciasta z owocami powstaje kruszonka. 


Z tak przygotowanym ciastem, blachę wstawiamy do piekarnika i prze 45 minut ciasto piecze się w temperaturze 180'C. Ale zbytnio nie przykładam wagi do czasu pieczenia cista, bo każde jedno pieczę dopóki, dopóty nie mam suchego noża po zanurzeniu go w pieczonym cieście. Gdy ciasto jest gotowe, to wyłączam piekarnik. Jednak jeszcze w nim pozostaje do czasu przestygnięcia. Robię tak ze względu na to, aby nam ono nie opadło. 


Tak upieczone ciasto podajemy z herbatką lub kawą, ciesząc się chwilą relaksu. 

SMACZNEGO !! 




03 września 2015

Lactimilk, wzmacniający szampon na mlecznej serwatce z ekstraktem z bambusa na porost włosów

O włosy trzeba dbać - każdy to wie. Moje włosy są już przyzwyczajone do zmiany szamponów i nie przeszkadza im to. Czas na recenzję rosyjskiego wzmacniającego szamponu na mlecznej serwatce z ekstraktem z bambusa na porost włosów. Jest to szampon na bazie naturalnych składników, którego wybrałam będąc jeszcze w ciąży z Bartusiem. Wiedziałam, że po porodzie moje włosy utracą taką kondycję, jaką miały w czasie ciaży. Dużo nie pomyliłam się... 


Szampon jest umieszczony w białej plastikowej butelce o pojemności 400 ml.Posiada zamknięcie typu "klik". 


Jego konsystencja jest lejąca się o perłowej barwie. Szampon pomimo zawartej w swoim składzie serwatki mlecznej, bardzo przyjemnie pachnie. 


Serwatka jest niesamowitym produktem naturalnym, który jest niezbędny do odżywiania każdego rodzajów włosów. Zawiera ponad 200 biologicznie aktywnych substancji, w tym witaminę E, C, PP, beta-karoten, białko, ponad 20 cennych aminokwasów, enzymy, jak i niezbędne dla włosów pierwiastki śladowe. Wyciąg z młodych pędów bambusa ma dużą siłę energetyczną, która nadaje włosom silny bodziec wzrostu. Pojawia się w znacznym stopniu wzmocnienie korzeni włosów oraz aktywny proces odnowy mieszków włosowych.

SKŁAD:


Tak jak pisałam powyżej, że dużo nie pomyliłam się, ponieważ po porodzie włosy straciły swoją kondycję i delikatnie zaczeły mi wypadać. Po powrocie do domu zaczęłam używać tego szamponu. Jest on bardzo wydajny. Wystarczył mi na prawie dwa miesiące przy dwukrotnym użyciu w ciągu tygodnia. Myślę, że to całkiem fajny wynik. Bardzo dobrze pieni się i myje skórę głowy. pod wpływem ciepłej wody puszczonej z prysznica bardzo dobrze spłukuje się. Dodam koniecznie, że podczas dwukrotnego mycia w ciągu tygodnia, tylko do jednego mycia używałam po myciu odżywki do włosów. Szkoda mi było, bo szampon jest skomponowany na bazie naturalnych skłądników, które mają niezwykłą moc, która wzmocniła moje włosy. 


Na dzień dzisiejszy moje włosy są mocne, duzo pojawiło się tzw. "baby hair". Z jego efektu jestem bardzo zadowolona. W internecie możecie go kupić już za niecałe 20 zł. Cena jak na tak dobry szampon jest naprawde dobra. Polecam go osobom, któe mają problemy z utratą witalności włosów oraz ich wypadaniem.






Zapraszam Was na stronę Skarby Syberii
oraz do polubienia firmowego fanpage







01 września 2015

No i zaczęło się... przedszkole!

Maciuś dorósł do takiego wieku, w którym czas rozpocząć edukację wczesnoszkolną. Zapisaliśmy go do przedszkola publicznego. Dostał się. Nasza radość przy ogłoszeniu wyników na stronie była nie do opisania. Z niedowierzaniem dzwoniłam do rodziców i teścia, że nasz mały synek idzie od września do przedszkola!!! Były dni adaptacyjne, na których już moglismy zobaczyć namiastkę tego, co go czeka już w niedalekim czasie. I nastał wrzesień. Dziś! Nasz syn poszedł do przedszkola! 


Już od wczoraj żylam dzisiejszym dniem szykując mu wyprawkę oraz podpisując naklejki, którymi później wszystko zaznaczyłam co jego. Na Instagramie dochodziły do mnie pytania skąd wiem do której grupy chodzi mój syn.. Przedszkole, do którego zapisaliśmy Maciusia fajnie to wszystko zorganizowało i dowiedzieliśmy się wszystkiego w trakcie dni adaptacyjnych. Po komentarzach widziałam, że nie wszystkie przedszkola poinformowały rodziców o tych istotnych faktach. No ale nie jestem tu po to, aby osądzać przedszkole, bo rodzice powinni też zainteresować się tym chociażby ze stron www lub też kontaktu telefonicznego do miejca edukacji swoich pociech. 


Maciuś dziś rano wstał i do mnie z uśmiechem powiedział: "Mamuś dziś idę do dzieci do przedszkola bawić się!" Jego radość i podjaranie tą całą sytuacją rozprzestrzeniała całe mieszkanie. Widać radość w jego oczach i to najważniejsze. Poranna toaleta, ubranie się i śniadanko..."Mamo nie chcę jeść, zjem z dziećmi w przedszkolu!" O kurde! I tu ma rację. Wcisnęłam mu chociaż pół szklanki multiwitaminki i kapsułkę tranu no i w drogę... 


Zapomnijcie, abym mogła mu zrobić zdjęcie na pamiątkę. Z zapartym tchem ruszył do samochodu, twierdząc, że nie ma czasu na zdjęcia. Nie upierałam się, w końcu to jego dzień.


Po wyjściu z auta mówię do Maciusia: "Chodź i złap się za rączkę, to Cię zaprowadzę". A gdzie tam - zapomnijcie! Szedł koło mnie non stop sam. W sumie to ja dziś dziwnie się czułam, tak delikatnie odtrącona przez niego, ale OK - niech się uczy samodzielności! W duchu jestem bardzo dumna z jego zachowania i mam nadzieję, że nie straci szybko zapału. Z drugiej strony jest mi cholernie smutno, bo nie zadzwonię, jak np. do rodziców czy znajomych i nie zapytam się czy wszystko OK, czy mu niczego nie brakuje. Na kilka godzin w niewiedzy... i tak w sumie codziennie. Mam nadzieję, że szybko przywyknę do nowej sytuacji, bo nie chciałabym być zbyt nadopiekuńczą mamą. W końcu przed głównym wejściem udało mi się jedną porzadną fotkę zrobić i puścić w eter do rodzinki i na insta. Tadam - jest i Maciuś!


W szatni biegem kapcie na stópki i buziaka w mięczyczasie dostałam w policzek. Poleciał do dzieci. Nawet nie widział kiedy wyszłam z sali. I wymiekłam... łzy mi się puściły. Szybko wyszłam, aby nikt nie widział, ale przed wyjściem przedszkola stała Pani dyrektor. Uśmiała się  i powiedziała, że nie ja jedna płaczę i ważne, że to ja a nie syn! Tu ma świętą rację... Jestem w domu i jest cicho... W TV nie leci bajka do śniadanka, nie ma tego bałaganu w jego pokoju z zabawkami.. No i brakuje mi tego. Czas na inne zajęcia. Jednak najważniejszym zajęciem od ponad dwóch miesięcy jest również wychowanie Bartusia. Niech i on niebawem dołączy do Maciusia..


A u Was jak tam? Obeszło się bez płaczu dzieci na pożegnanie ??


Printfriendly