emailFB instagram

03 lipca 2015

Duszone bitki z mięsa schabowego

Kilka dni temu postanowiłam znów coś upichcić na obiadek jeszcze dotąd niesprawdzonego przez naszą rodzinkę. Wiadomo ja mam dietę, ale moim chłopakom jednak coś się należy od życia.. ;) Nieco zaczerpłam wiedzy od mamy no i buszowałam w internetach...  W rezultacie stworzyłam coś, co posmakowało każdemu :)


SKŁADNIKI:
  • 5 plastrów mięsa schabowego
  • 1/4 szklanki mąki pszennej
  • 1 kostka bulionu wołowy
  • 2 średnie cebule
  • 1 bulionetka do duszonych mięs 
  • starta skórka pomarańczowa 
  • suszone przyprawy (majeranek, oregano)
  • 1 jogurt naturalny
  • 1,5 szklanki wody

PRZYGOTOWANIE: 

Na samym początku przygotowujemy wszystkie produkty. Mięso schabowe opłukujemy i osuszamy. 
Obieramy cebulę i kroimy w drobne piórka. 


Przygotowujemy patelnię i wlewamy olej, a gdy wszystko nam się rozgrzeje to smażymy z każdej strony mięso schabowe. Kiedy mięso będzie delikatnie przyrumienione to dodajemy do smażenia cebulę. 


Kiedy cebula nam się ładnie zeszkli, to w międzyczasie przygotowujemy bulion wołowy
 i zalewamy nim nasze mięso z cebulką. 


Jeśli będzie go mało, to dolewamy tyle wody, aby wszystko ładnie zanurzone w niej. Przykrywamy pokrywką patelnię 
i dusimy nasze mięsko do momentu, aż będzie miękkie i reszta składników przejdzie sobą. Jeżeli mięso będzie już odpowiednio miękkie, to dodajemy wcześniej startą skórkę pomarańczową oraz przyprawiamy do smaku suszonymi przyprawami. 


Wszystko razem ze sobą mieszam i czekamy do momentu delikatnego wrzenia sosu. Następnie wyciągamy mięso na osobny talerz, a do sosu dodajemy wcześniej przygotowany jogurt zmieszamy z mąką pszenną. Wlewamy zawartość do sosu energicznie wszystko mieszając, aby nie powstały grudki. Porządnie mieszamy pozostawiając sos na małym ogniu 
i mieszamy dopóki wszystko razem złapie gęstą konsystencję. w następnej kolejności dodajemy bulionetkę do duszonych mięs. 


Dalej wszystko razem mieszamy dopóki bulionetka dokładnie się rozpuści i nada odpowiedni smak sosu. Duszone bitki wraz z sosem podajemy z ziemniakami i sałatą lodową wraz z jogurtem naturalnym. Bynajmniej taka wersja nam posmakowała. A całość prezentuje się następująco...



SMACZNEGO !! :)



02 lipca 2015

Szampon i odżywka Jerycho Rose Moc i Blask z wyciagiem z alpejskich ziół firmy Timotei

Jeśli chodzi o pielęgnację moich włosów, to lubię zmieniać co jakiś czas szampony i odżywki. Firma Timotei już dawno wypuściła na rynek pielęgnacyjną linię Moc i Blask, jednak dopiero miesiąc temu miałam możliwość wypróbowania ich. I dziś kilka słów o tych produktach. 


Szampon jest umieszczony w plastikowej o pełnej przejrzystości buteleczce o pojemności 250 ml. 


Skład:

Aqua, Sodium Laureth Sulfate, Cocamidopropyl Betaine, Sodium Chloride, Selaginella Lepidophylla Aerial Extract, Thymus Vulgaris Flower/Leaf Extract, Salvia Officinalis Leaf Extract, Artemisia Dracunculus Leaf/ Stem Extract, Trehalose, Gluconolactone, Adipic Acid, Sodium Sulfate, Glycerin, Guar Hydroxypropyltrimonium Chloride, Dimethiconol, Dimethiconol/Silsesquioxane Copolymer, Parfum, TEA-Dodecylbenzenesulfonate, Laureth-23, Disodium EDTA,PPG-12,Propanediol, Benzophenone-4, BHT,Citric Acid, Sodium Hydroxide, Sodium Benzoate, Methylchloroisothiazolino ne, Methylisothiazolinone, Benzyl Alcohol, Benzyl Salicylate, Butylphenyl Methylpropional, Citronellol, Hexyl Cinnamal, Limonene, Linalool, CI 42051, CI 47005


Jego konsystencja jest dość gęsta. Szampon jest przezroczysty w kolorze intensywnej zieleni. Bardzo przyjemnie pachnie. Używam go co prawda ponad dwa tygodnie, myjąc nim włosy co najmniej dwa razy w tygodniu. Moje włosy nie wymagają częstszego mycia, bo staram się o nie dbać odpowiednimi kosmetykami. Szampon bardzo mocno się pieni i dobrze myje skórę głowy jak i włosy. Równie dobrze spłukuje się. Nie podrażnia ani nie uczula mnie. Moje włosy są przyzwyczajone do częstej zmiany szamponów i odżywek, więc też nie mam problemu z pojawiającym się łupieżem. Po umyciu dodatkowo używam jeszcze odżywki z tej samej serii. 


Odżywka - jak i szampon, jest umieszczona w poręcznej plastikowej buteleczce w kolorze białym, ma pojemność nieco mniejszą - 200 ml. Posiada taki sam dozownik jak szampon.



Razem z szamponem tworzą bardzo zgrany duet pielęgnacyjny. 
Jej konsystencja jest nieco zbita i tłusta, jak przystało na odżywki do włosów. 



Aplikuję ją na wcześniej umyte włosy i odczekuję z jakieś 10 minut. Po tym czasie obficie spłukuję odżywkę. Dzięki niej moje włosy są bardzo ładnie pachnące i po umyciu bardzo dobrze rozczesują się. Szampon jak i odżywka posiadają w sobie naturalne ekstrakty, które dodatkowo zapewniają, że moje włosy są mocne i nie wypadają. Również nie posiadają w swoim składzie parabenów, co dla mnie jest to ważnym aspektem. Co do blasku, to bym nieco spekulowała w tym temacie. Wiadomo włosy tuż po umyciu i całkowitemu wyschnięciu są puszyste, miękkie w dotyku, pięknie pachnące oraz rzeczywiście posiadają blask. Jednak na drugi dzień włosy nieco tracą blask oraz objętość. Mam taki typ włosów, że są bardzo oporne do ułożenia, jak i posiadały na dłużej objętość. Ale nie przeszkadza mi to w żadnym razie. W drogeriach, supermarketach możecie nabyć oba produkty, dostępność mają rzeczywiście bardzo dużą i to w niedużej cenie. Jeśli lubicie mieć pięknie pachnące i mocne włosy, to polecam go Wam. Być może sprawdzi się u Was też ich blask, bo wiadomo każdy ma inny rodzaj włosów. A tuż po kąpieli moje włosy prezentują się tak...




Jakie są Wasze ulubione kosmetyki do pielęgnacji włosów ??



01 lipca 2015

Dni adaptacyjne w przedszkolu w grupie trzylatków

Maciuś długo wyczekiwał, kiedy pójdzie do przedszkola do dzieci bawić się. Jednak kiedy na stronie przedszkola, do którego od września nasz pierworodny będzie uczęszczał, przeczytałam, że są zorganizowane dni adaptacyjne bardzo ucieszyłam się :) wiedziałam, że spodoba mu się, bo nasz syn to dusza towarzystwa, a tym bardziej, jak uczestniczą w nim inne dzieci. 


O dniach adaptacyjnych uczyłam się na studiach na zajęciach pedagogiki wczesnoszkolnej, więc wiedziałam co po części będzie czekało Maciusia. Edukacja powiązana z zabawą - to jest to, co od dawna już z nim praktykuję i wychodzi nam to na plus, bo wchłania wiedzę i nowe słowa jak gąbka. 

Pierwszy dzień Maciuś spędził wraz z rówieśnikami w sali. Była to zabawa, która trwała 1,5 godzinki pod opieką rodziców. Ze względu, że miałam kolejną wizytę położnej u naszego Bartusia, na zajęcia Maciuś poszedł z mężem. Jak to oboje stwierdzili - robią męski wypad :)




Jak mąż zdał mi relację z pierwszego dnia, to na samym początku Maciuś nie chciał za bardzo bawić się w grupie. Ale po jakiś 15 minutach przełamał się, więc pierwsze koty za płoty! Zabawa w odgadywanie kolorów i razem z dziećmi zachęciły go do uczestnictwa w zajęciach. W każdym razie wrócił do domku zadowolony i chciał jeszcze... ;)




Jak widać na powyższych zdjęciach kolejny dzień, to zajęcia na placu zabaw wśród swoich grup. Tu już Maciuś z miłą chęcią uczestniczył w zajęciach i co jeszcze - nie chciał wracać z powrotem do domu. Powiem tak - na placu zabaw czuje się jak ryba w wodzie. Często chodzimy z Maciusiem na pobliski plac zabaw i na dodatek często wyjeżdżamy na wieś do moich rodziców, gdzie całymi dniami przebywa praktycznie na dworze. 
Tak czy inaczej zabawa wczoraj na placu zabaw była przednia. Również były zabawy w kolory i nazewnictwo podstawowych kwiatków. Odwiedziłam na spacerku z Bartusiem ich na placu zabaw, co Maciusia bardzo zaskoczyło. Był zadowolony również z mojej obecności, aczkolwiek wszystko obserwowałam z boku. 

Jesteśmy z mężem bardzo zadowoleni, że takie coś jak dni adaptacyjne dla przedszkolaków istnieją. My - rodzice możemy zobaczyć jak nasze pociechy uczestniczą w zajęciach i jak się zachowują w obecności innych dzieci oraz przyszłych nauczycieli. Natomiast dzieci maja mega frajdę, tym bardziej, że nie mogą doczekać się wyjścia do przedszkola... ;)

A z zajęć adaptacyjnych została nam pamiątka
 - pierwsza praca Maciusia :)


Najważniejsze, że synek zadowolony i czeka na kolejne przygody w przedszkolu, które zacznie od września. 





29 czerwca 2015

Natural Body, Masło do pielęgnacji ciała Truskawka i poziomka firmy FlosLek Laboratorium

Sezon na truskawki i poziomki w pełni, więc postanowiłam, że skoro nie mogę jeść teraz tych przepysznych owoców, to chociaż poczuję je na swoim ciele aplikując codziennie masło do pielęgnacji ciała Truskawka i poziomka


To cudownie pachnące latem masło umieszczone jest w plastikowym pojemniku o pojemności 240 ml. Co mnie pozytywnie zaskoczyło, że posiada dodatkowo pod nakrętką plastikowe zabezpieczenie, aby masło niespodziewanie wydostało się chociażby na wewnętrzną stronę nakrętki. No sami przyznajcie, że w niektórych kremach czy masłach nie wygląda to ciekawie, kiedy nakrętka jest ubrudzona...




SKŁAD:

Aqua, Caprylic/Capric Trigliceride, Dimethicone, Cyclomethicone, Glycerin, Glyceryl Stearate, PEG-100 Stearate, Sodium Acrylate/Sodium Acryloyldimethyl Taurate Copolymer, Isohexadecane, Polysorbate 80, Octyldodecanol, Hydrogenated Polyisobutene, Lanolin Alcohol, Olea Europaea Fruit Oil, Helianthus Annuus Seed Oil, Orbignya Oleifera Seed Oil, Cetyl Alcohol, Butyrospermum Parkii Butter, Parfum, Propylene Glycol, Fragaria Vesca Fruit Extract, Phenoxyethanol, Methylparaben, Butylparaben, Ethylparaben, Propylparaben, Isobutylparaben, CI 14720, CI 14700, CI 42090, Methyl 2-Octynoate.


Konsystencja masła jest tłusta i zbita, aczkolwiek bardzo dobrze rozprowadza się oraz wchłania w ciało. Masło ma kolor pastelowego różu i bardzo ładnie pachnie truskawkami oraz poziomkami. 



Może składu nie ma aż tak ciekawego, ale za to nadrabia tym, że masło bardzo dobrze nawilża i utrzymuje się bardzo intensywny zapach truskawek oraz poziomek na moim ciele. Od czasu urodziłam Bartusia, stosuję to masełko aplikując go w ramiona i w nogi ze względu na niewielką utratę nawilżenia w okolicach kolan oraz łokci. Używam go również jako krem do dłoni. Naprawdę bardzo dobrze nawilża i świetnie pachnie! Podejrzewa, że używając go zimą przywołam lato wspomnieniami :) Jednak przez dłuższy czas pozostawia cienką warstwę tłustego filmu na naskórku. Co prawda, po jakimś czasie wchłania się, lecz długo to trwa. W dzień nie mam z tym najmniejszego problemu, tym bardziej, że noszę odzież na krótki rękaw i rybaczki, czy też leggisny. Jednak nie używam go wieczorem, bo czas wchłaniania ma dużo do powiedzenia i podejrzewam, że pościel musiałabym prać codziennie... Nie ma mowy o niekomfortowym zaczerwienieniu oraz uczuleniu skóry. Na stronie producenta możecie go zakupić za niecałe 25 zł. Cena jest adekwatna do jakości, tym bardziej, że masło jest wydajne. Używam go - jak wcześniej napisałam - od niemal dwóch tygodni i mam go prawie całe pudełko. Druga sprawa to , bardzo dobrze nawilża oraz ten zapach! Polecam mimo to, że jego czas wchłaniania jest kiepski, bo z nawilżenia będziecie pozytywnie zaskoczeni :)




Zapraszam Was na stronę FlosLek Laboratorium
oraz do polubienia ich fanpage







Printfriendly