emailFB instagram
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą parenting. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą parenting. Pokaż wszystkie posty

01 września 2015

No i zaczęło się... przedszkole!

Maciuś dorósł do takiego wieku, w którym czas rozpocząć edukację wczesnoszkolną. Zapisaliśmy go do przedszkola publicznego. Dostał się. Nasza radość przy ogłoszeniu wyników na stronie była nie do opisania. Z niedowierzaniem dzwoniłam do rodziców i teścia, że nasz mały synek idzie od września do przedszkola!!! Były dni adaptacyjne, na których już moglismy zobaczyć namiastkę tego, co go czeka już w niedalekim czasie. I nastał wrzesień. Dziś! Nasz syn poszedł do przedszkola! 


Już od wczoraj żylam dzisiejszym dniem szykując mu wyprawkę oraz podpisując naklejki, którymi później wszystko zaznaczyłam co jego. Na Instagramie dochodziły do mnie pytania skąd wiem do której grupy chodzi mój syn.. Przedszkole, do którego zapisaliśmy Maciusia fajnie to wszystko zorganizowało i dowiedzieliśmy się wszystkiego w trakcie dni adaptacyjnych. Po komentarzach widziałam, że nie wszystkie przedszkola poinformowały rodziców o tych istotnych faktach. No ale nie jestem tu po to, aby osądzać przedszkole, bo rodzice powinni też zainteresować się tym chociażby ze stron www lub też kontaktu telefonicznego do miejca edukacji swoich pociech. 


Maciuś dziś rano wstał i do mnie z uśmiechem powiedział: "Mamuś dziś idę do dzieci do przedszkola bawić się!" Jego radość i podjaranie tą całą sytuacją rozprzestrzeniała całe mieszkanie. Widać radość w jego oczach i to najważniejsze. Poranna toaleta, ubranie się i śniadanko..."Mamo nie chcę jeść, zjem z dziećmi w przedszkolu!" O kurde! I tu ma rację. Wcisnęłam mu chociaż pół szklanki multiwitaminki i kapsułkę tranu no i w drogę... 


Zapomnijcie, abym mogła mu zrobić zdjęcie na pamiątkę. Z zapartym tchem ruszył do samochodu, twierdząc, że nie ma czasu na zdjęcia. Nie upierałam się, w końcu to jego dzień.


Po wyjściu z auta mówię do Maciusia: "Chodź i złap się za rączkę, to Cię zaprowadzę". A gdzie tam - zapomnijcie! Szedł koło mnie non stop sam. W sumie to ja dziś dziwnie się czułam, tak delikatnie odtrącona przez niego, ale OK - niech się uczy samodzielności! W duchu jestem bardzo dumna z jego zachowania i mam nadzieję, że nie straci szybko zapału. Z drugiej strony jest mi cholernie smutno, bo nie zadzwonię, jak np. do rodziców czy znajomych i nie zapytam się czy wszystko OK, czy mu niczego nie brakuje. Na kilka godzin w niewiedzy... i tak w sumie codziennie. Mam nadzieję, że szybko przywyknę do nowej sytuacji, bo nie chciałabym być zbyt nadopiekuńczą mamą. W końcu przed głównym wejściem udało mi się jedną porzadną fotkę zrobić i puścić w eter do rodzinki i na insta. Tadam - jest i Maciuś!


W szatni biegem kapcie na stópki i buziaka w mięczyczasie dostałam w policzek. Poleciał do dzieci. Nawet nie widział kiedy wyszłam z sali. I wymiekłam... łzy mi się puściły. Szybko wyszłam, aby nikt nie widział, ale przed wyjściem przedszkola stała Pani dyrektor. Uśmiała się  i powiedziała, że nie ja jedna płaczę i ważne, że to ja a nie syn! Tu ma świętą rację... Jestem w domu i jest cicho... W TV nie leci bajka do śniadanka, nie ma tego bałaganu w jego pokoju z zabawkami.. No i brakuje mi tego. Czas na inne zajęcia. Jednak najważniejszym zajęciem od ponad dwóch miesięcy jest również wychowanie Bartusia. Niech i on niebawem dołączy do Maciusia..


A u Was jak tam? Obeszło się bez płaczu dzieci na pożegnanie ??


29 lipca 2015

Kiedy dziecku zabrać smoczek ??

Napisanie tego posta zmotywowało mnie, kiedy delikatnie tłumacząc młodej mamie dwuletniego niunia, która jest młodsza ode mnie w doświadczenie matczyne, swoimi tłumaczeniami doprowadzała do tego, że wyobrażałam sobie jak to rzuca się na mnie z rękami. No niestety tłumaczenie nie pomogło, a przez portal społecznościowy pisała "biblię" z zarzucaniem mi, że jestem perfekcyjną mamuśką. Otóż nie, nie jestem nią! Uczę się na własnych błędach - jak każdy inny. Wiem z własnego doświadczenia do czego to może doprowadzić w przyszłości, bo sama ciągnęłam dydka do trzeciego roku życia... Chciałam dobrze, a dostałam OPR... no cóż, zapraszam w takim razie do lekturki. :)


Sama wprowadziłam naszemu Maciusiowi smoczka jak był malutki. Udało mi się mu zabrać na dobre zanim skończył osiem miesięcy. Owszem męczyłam się przez tydzień nockami uspakająjąc go i podając co jakiś czas herbatkę do picia. W międzyczasie sama dostawałam rady od innych, aby za długo mały mi go nie ciągał, bo przywyczajenie może trwać długo, a poza tym w przyszłości idą za tym inne wady ortodontyczne. Sama wiem, z własnego doświadczenia i pamiętam jak rodzice ze mną jeździli na takie kontrole i nosiłam latami aparat ortodontyczny jak chodziłam do podstawówki.  Nie fajna sprawa! 
Znam też wiele mam, które wogóle nie wprowadzały smoczka dla swoich pociech, tłumacząc się np. tym, że chcą mieć właśnie zaoszczedzony czas na wizyty u ortodonty. I doskonale je rozumiem. Z naszym Bartuniem jest podobniej, tyle, że chciałam mu wprowadzić smoczek, ale cały czas go wypluwał. Dałam sobie ostatecznie z tym spokój. Może to i dobrze...Pozatym nasze maleństwo nie jest przyzwyczajone do smoczka zanim się urodzi. Smoczek nie jest zły, jest dobrym uspokajaczem - ale do czasu!

No więc kiedy najlepiej oduczyć dzieci smoczka ??

Nie zabieraj dziecku smoczka w sytuacjach stresowych. Na spokojnie, aby wiedziało, że to nie jest kara, a dobry znak! A najlepiej wtedy, kiedy w rodzinie jest harmonia i spokój. No i przede wszystkim wtedy, kiedy Twoje dziecko jeszcze ząbkuje, albo zaczyna ząbkować. Wtedy jest czas na to, aby przednie ząbki zachowały się równolegle do żuchwy. Jeżeli już się znajdą osoby, które do tego czasu jeszcze nie zrobiły tego, to porozmawiajcie ze swoimi dziećmi w taki sposób, aby było dla nich zrozumiałe, że smoczek musi zniknąc, np. poprzez zabawę lub przekonanie dziecka, że jest już na tyle duże, że nie powinno już dydać smoczka.

Nie wiem, może się mylę, może ta mamuśka miała rację... w sumie to jej dziecko.
Nie narzucałam się, a wręcz chciałam jej spokojnie wytłumaczyć. 
W kazdym razie takim osobom szczerze życzę powodzenia w przyszłości na wizytach u dentysty bądź u ortodonty. 



A Wy co o tym myślicie ??




20 lipca 2015

Osłonki na piersi firmy Mam Baby

Jak urodziłam Maciusia, to karmiłam go piersią zaledwie 2 tygodnie. Nie wspominam tego miło, bo i on męczył się i ja. Po konsultacji z pediatrą przeszłam na mleko modyfikowane. Jednak po około 4 miesiącach wróciłam do karmienia piersią po namowach koleżanki i wczytaniu się w bloga o karmieniu piersią - Hafija.pl Jednak było to już dokarmianie mlekiem modyfikowanym. Ale ogólnie cieszyłam się, że wróciłam do karmienia, bo to jednym zdaniem jest to bomba witaminowa dla maluszka. Gdy zaszłam w ciążę z Bartusim, to wmówiłam sobie, że będę karmiła piersią i koniec! Niebyło odmowy... non stop siedziało to w mojej głowie. Już nawet sobie obmyśliłam plan, że gdy poród przejdzie pomyślnie (a taki był, bo rodziłam niecałą godzinkę od momentu przyjazdu na porodówkę), to będę atakowała położne o pomoc jakby mi nie szło z laktacją. Mówiły mi, że w trzeciej dobie mleko się ruszy. W  moim przypadku delikatnie ruszyło się, przy czym już tam w drugiej dobie dokarkiałam synka. Już mi się to niepodobało. Dostałam w trzeciej dobie tabletkę na pobudzenie laktacji i ruszyło.. i do dnia disiejszego karmię i jestem  tego bardzo dumna! Bo wiem, że daję synkowi to. co najlepsze. Jednak natura mnie obdarowała w małe piersi, dlatego postanowiłam, że przyjdę z pomocą dla Bartusia z osłonkami na piersi i dziś kilka słów o nich... 


Umieszczone są w przezroczystym i plastikowym pudełku, zapinanym na "klik". 
Pudełko jes również dostosowane do dezynfekcji wraz z osłonkami.







Każda z osłonek zbudowana jest z jedwabistego silikonu przypominajacemu maluszkowi skórę matki. On sam jest cieniutki, a osłonka po zwilżeniu wodą niemal przysysa się do piersi i nie spada z niej. Bartuś od razu ją zaakceptował ssąc mleczko odpowiednio przyłożony do mojej piersi, tzn. bródka i nosek przylegający do piersi. 



Z dnia na dzień laktacja idzie mi coraz lepiej. Owszem dokarmiam Bartusia, ale na noc. W dzień staram się ściągać mleczko, jak również przystawiać synka do piersi. Wszystko jest na dobrej drodze, bo laktacja nie zanika. Jak narazie swój cel osiągnęłam, że wogóle karmię maluszka. Dla mnie - matki - jest to sukces! Osłonki na stronie sklepu producenta możecie zakupić za niecałe 33 zł. Są jakościowo bardzo dobre, podczas dezynfekcji we wrzatku silikon nie ulega niszczeniu. Mam nadzieję, że będą mi służyć długo...



...bo zaparciem dążę, aby synek był najedzony tylko i wyłącznie  mleczkiem, które mu daję :)


Zapraszam Was na stronkę MAM Baby
oraz do polubienia ich fanpage





23 czerwca 2015

Poduszka ciążowa typ 7 firmy SuperMami

Ciąża to okres kiedy rodzi się w nas nowe życie... Każda kobieta przechodzi ten błogosławiony stan bardziej komfortowo lub mniej. Mniej zapewne w trzecim trymestrze, gdzie ciążowy brzuszek już zaczyna być nam uciążliwy, a my same mamy mniej siły na wszystko i musimy dużo wypoczywać, aby nasze długo wyczekiwane szczęście przyszło na świat zdrowe i z dnia na dzień nabierało coraz to więcej sił witalnych. W tym mniej komfortowym czasie przyszła mi na ratunek poduszka ciążowa typ 7


Jak widać jest to duża poducha w kształcie cyfry 7. Jest puchata i bardzo wygodna pod względem odpoczynku, jak i samej wygody. I pierwsze co, to wzór pokrowca skradł moje serducho. W sam raz pasuje do wystroju naszego salonu, jak i pokoju naszych chłopców. 

Wymiary poduszki:




Sam design poduszki już mnie urzekł, ale również jej wykonanie jest niczego sobie. Precyzyjnie uszyta, jak również materiał jest bardzo wygodny i nie podrażnia mojej skóry. 



Również nie ma problemu ze ściągnięciem pokrowca z poduchy, aby go móc wyprać w niedalekim czasie. 
Zamek jest również dobrze wszyty i nie zacina się. 


W tych ostatnich dniach przed porodem bardzo przyniosła mi ulgę w wypoczynku. Wcześniej brzuszek ciążył mi do dołu i delikatnie pobolewało mnie podbrzusze. Spanie lub popołudniowa siesta z poduchą SuperMami dała mi komfortowy wypoczynek, bo brzuszek delikatnie opierał się na podusi i już mnie nic nie bolało. 


Gdy już nasz Bartuś pojawił się na świecie mocno już w pierwszej dobie jego życia walczyłam z laktacją (bo z Maciusiem miałam z nią delikatne problemy). Do dziś odpukać synek pije mleko z piersi, a poducha jest wygodą dla Bartusia, bo stabilnie sobie leży w odpowiedniej pozycji, aby na spokojnie pić mleczko. 
Sprawdza się też jako kojec dla Bartusia.



Również nasz Maciuś w podczas zabawy wykorzystuje ją jako podgłówek. Poducha jest naprawdę wygodna pod tym względem, bo można się w nią wtulić i tak po prostu sobie na niej poleżeć. 



Także widzicie, że poduszka SuperMami jest funkcjonalna i można z niej korzystać prawie w każdej sytuacji, aby nam było bardziej komfortowo podczas odpoczynku. Mimo to możecie ją nabyć w promocyjnej cenie 123 zł. Cena jest adekwatna do produktu, tym bardziej, że każdy z niej może korzystać. Jak najbardziej polecamy!



Zapraszam Was na stronkę SuperMami
i do polubienia ich fanpage


13 maja 2015

Czekając na ten moment... czyli ostatni miesiąc do porodu.

Z wpisem o rozwoju mojej kolejnej ciąży oraz niewielkimi przeszkodami, jakimi niesie każdy miesiąc bardzo długo zastanawiałam się, czy ten wpis powinien ujrzeć światło dzienne. Ale jak dziś z samego rana zobaczyłam w aplikacji Moja Ciąża z eDziecko.pl , że zaczęłam dziś dziewiąty miesiąc ciąży, to buźka sama mi się uśmiechnęła od rana. Nie to, abym nie widziała w którym miesiącu jestem, ale takie powiadomienie ze smartfonu z samego rana, daje naprawdę zastrzyk energii i humoru. 

Jeśli chodzi o samo staranie się z zajściem w kolejną ciążę, to w tamtym roku w okresie wakacyjnym mieliśmy nieciekawą sytuację. Otóż kiedy się umówiliśmy z mężem na wizytę ginekologiczną, aby prowadzący zatwierdził ciążę, to okazało się, że jest puste jajo płodowe. Nie powiem sytuacja powaliła mnie emocjonalnie, bo przez tydzień czasu dociekałam jak to jest możliwe, bo z nikąd indziej nie słyszałam i nie spotkaliśmy się z takimi przypadkami. Wiadomo - udałam się do szpitala na oczyszczenie i daliśmy sobie mniej więcej dwa miesiące i znów zadziałaliśmy w tym kierunku. Tym razem udało się i nie powiem czekałam z zapartym tchem na wizytę potwierdzającą szczęśliwą nowinę... i tak się stało !! 


Po ujrzeniu na monitorze w gabinecie ginekologicznym naszej fasoleczki popłakałam się ze szczęścia. Z reszta nie tylko ja... Dlatego od tamtego momentu potwierdza się fakt, że nadzieja zawsze umiera ostatnia i trzeba być zawsze dobrej myśli. 


Z miesiąca na miesiąc przybywałam w kilogramach, choć nie na tyle, jak w pierwszej ciąży. Wiadomo nie wolno odwzorowywać się na poprzednich ciążach, bo każda niesie za sobą inne wyniki. Jem i piję świadomie. Nie jadam za dwóch, a dla dwojga, czyli staram się jeść odżywcze posiłki bogate w odpowiednie składniki oraz witaminy, które zapewniają nam obojgu zastrzyk energii oraz witalności na każdy dzień. Również zrezygnowałam w większej mierze z kosmetyków kolorowych. Stosuję do dziś bardzo dobre kremy nawilżające, które są przeznaczone dla kobiet w ciąży. Również dbam o moje przebarwienia hormonalne, aby się nie nasilały, jednak odpukać do dziś mam z nimi spokój. Na brzuszku zero rozstępów, co mnie niezmiernie cieszy :) Więc postawiłam na kosmetyki pielęgnacyjne, niżeli na kosmetykę kolorową. 

                                                 
Gdy z dnia na dzień pojawiał się brzuszek, to postanowiliśmy powiadomić naszego Maciusia, ze będzie mieć braciszka. Z racji tego, że jest bardzo uczuciowym chłopcem, to codziennie rano przychodzi do naszego łóżka odkrywa mi brzuszek i go całuje oraz nadsłuchuje co do niego mówi braciszek... :)) Stwierdził, że na wakacje pojedziemy wszyscy razem nad jeziorko i będziemy bawić się w wodzie ;)



I tak z dnia na dzień zleciało osiem miesięcy. Został miesiąc, oczekujemy wszyscy na naszego niunia. Miejmy nadzieję, że poród będzie przebiegał zgodnie z planem i będzie szybki. Praktycznie wszystko mamy już naszykowane i pozostało nam tylko czekać.... 


A tym osobom, które tracą nadzieję, że po pewnych niekomfortowych zdarzeniach i niemiłych wspomnieniach z nieudaną ciążą, chciałabym przekazać, że nie ma takiej opcji w życiu, bo z pewnością wszystko może się odwrócić na lepsze... Jak to mój prowadzący ginekolog stwierdził, że natury nigdy się nie oszuka! 

Ktoś mi powie - nadzieja matką głupich, może i coś w tym jest, ale ona zawsze daje - bynajmniej mi - poczucie tej dobrej myśli, że gdzieś tam w tym ciemnym tunelu widać świecące się światełko... ;)



25 października 2013

Od butelki do kubeczka, czyli jak Maciuś uczył się samodzielnie pić...



Nauka picia u niemowląt wymaga dużo czasu i poświęcenia ze strony rodziców. Przekonałam się o tym na własnej skórze, a dziś wręcz promienieję z radości i jestem MEGA dumna z naszego synka! Ma zaledwie ukończone 17 miesięcy, a w tamtym tygodniu zaczął pić z kubka.

Wiadomo, że nie pije jak dorosły człowiek, tylko pomalutku łyczkami. A ja obok w asekuracji, aby się nie zachłysnął napojem lub herbatką.  Nasza nauka picia w kolejnych etapach rozwojowych była dość urozmaicona. Jako że jestem świeżo upieczoną mamą, był to dla mnie okres prób i błędów, kiedy to Maciuś dotarł do dnia, kiedy zaczął pić z kubeczka. 



Celem rozpoczętej nauki picia z kubka jest rozstanie się dziecka z jego ulubioną butelką ze smoczkiem. Można zrobić to według dwóch sprawdzonych metod– stopniowo i radykalnie. Pierwsza metoda polega na oswajaniu dziecka z kubkiem i stopniowym wprowadzeniu go do codziennych rytuałów podczas karmienia. Nasza pociecha pije z butelki ze smoczkiem, płynne dania podajemy łyżeczką, natomiast regularnie do posiłku podajemy mu wodę lub herbatkę w kubku i zachęcamy, by z niego korzystało. Z czasem coraz rzadziej karmimy go butelką, coraz częściej podając wodę i soczki w kubeczku. Gdy dziecko nam rozleje nam napój, to starajmy się nie krzyczeć, tylko spokojnie dalej prowadzić naukę picia z kubeczka. Pochwały naszej pociechy mają ogromny wpływ, który odbiera pozytywnie i bardzo się stara robić daną czynność. Druga metoda radykalna z reguły sprawdza się przy większych dzieciach. Musimy dziecku wytłumaczyć, że od teraz będzie piło z kubeczka, a nowy sposób to naturalny etap w rozwoju dzieci, który dotyczy wszystkich. Kiedy nasz maluch nie zaakceptuje tego, to uczymy go według pierwszej metody.

 
Wybrałam pierwszą metodę. Było mi po prostu łatwiej i obyliśmy się wszyscy od nerwowych chwil. Mam nadzieję, że Wasze pociechy nauczą się szybciutko pić, jeżeli jeszcze się nie nauczyły. Dla mnie – mamy – jest to naprawdę bardzo szczególna chwila, bo nasz synek zrobił kolejny milowy krok w stronę „dorosłego” życia.

 Mam nadzieję, że ten post będzie przydatny dla wielu z Was, tym bardziej, że większość ma swoje pociechy w takim właśnie wieku, kiedy to uczą się pić. Przyszłym mamom lub też kobietkom, które w przyszłości planują mieć dzieci również polecam lekturkę ;)



A póki co zapraszam Was na obecne rozdania :))
(po kliknięciu w obrazek zostaniecie przeniesieni prosto na konkursiki)
 
 
 
Zapraszam i pozdrawiam :*

27 maja 2013

Pierwszy raz Maciusia u fotografa

Od dłuższego czasu myśleliśmy z mężem, aby synkowi wyrobić zdjęcie do dowodu.
Dziś odwiedziliśmy fotografa - Pana Rafała Wojtkiewicza - u nas w Świebodzinie, który właśnie wyrabia między innymi zdjęcia do dowodu :)


A że jestem z reguły przezorną mamuśką, to wcześniej dowiadywałam się jak mniej więcej trzeba uchwycić buźkę takiego maluszka na takim zdjęciu, aby zdjęcie wyszło OK. Nawet wczoraj na chrzcinach dopytywałam się fotografa w sumie bardziej od imprez oraz zdjęć w plenerze jak takie zdjęcia się robi... ale nie ma na to reguły wszystko w sumie zależy od dziecka.

Ku mojemu zdziwieniu Maciusia już na dzień dobry zaciekawiło co jest w środku u Pana fotografa :)


A już gotowe zdjęcie wyszło tak... ;))


Jestem bardzo zadowolona z efektu zdjęcia jak i zachowania synka.
Jednak nie ma co na zapas przejmować się nie potrzebnie ;))

Pozdrawiam :*

Printfriendly