emailFB instagram

16 października 2015

Elamo, Olej Sacha Inchi

Kolejnym olejem, który gości u nas w rodzinnej kosmetyczce to olej Sacha Inchi. Zdecydowałam się na niego po ówczesnym przeczytaniu jego właściwości. Nigdy wcześniej nie słyszałam o nim, a tym bardziej o jego zastosowaniach w życiu codziennym oraz kosmetyce. I dziś kilka słów o nim.


Olejek jest umieszczony w ciemnej, szklanej buteleczce o pojemności 50 ml. A dlaczego ciemna buteleczka? Otóż dlatego, aby zachować jak najdłużej jego drogocenne właściwości. Buteleczka ma specjalny aplikator, dzięki któremu olejek swobodnie wydobywa się na zewnątrz. Buteleczkę wystarczy przechylić pod kątem w dół i kropelki olejku wydobywają się np. na małą łyżeczkę lub bezpośrednio na ciało. 



Olej Sacha Inchi znany też jako Inca Inchi (czyt. inka inczi lub sacza inczi) pozyskiwany jest z orzechów rośliny Plukenetia Volubilis, rosnącej w tropikalnych terenach Ameryki Południowej, w szczególności w Peru. Choć do Europy zawitał kilkanaście lat temu, jego niezwykłe właściwości były wykorzystywane i doceniane przez Inków już 3000 lat temu.




Dzięki wysokiej zawartości nienasyconych kwasów tłuszczowych (nawet 92 % całej masy oleju – co czyni go rekordzistą wśród wszystkich naturalnych olejów roślinnych) – olej Sacha Inchi łatwo i dogłębnie wnika w skórę, silnie nawilża i ujędrnia, odbudowuje cement międzykomórkowy i zapobiega utracie wilgoci. Inca Inchi to również duże stężenie witamy E(określanej witaminą młodości) – dzięki czemu chroni skórę przed działaniem wolnych rodników – zapobiegając tym samym powstawaniu zmarszczek, utracie kolagenu, przedwczesnemu starzeniu się. Witamina E to również naturalny konserwant , który znacznie wpływa na trwałość oleju Sacha Inchi. Zawarta w oleju witamina A poprawia koloryt skóry, redukując przebarwienia i plamy słoneczne, dba o prawidłowy stan włosów i paznokci, wspomaga leczenie trądziku.


Jak na olej przystało jego konsystencja jest oleista i tłusta. Również posiada lekką konsystencję i mimo to można używać go jako baza pod make-up. Posiada kolor intensywnej żółci i nieco charakterystyczny zapach, jakby świeżo łuskana fasola. 


Szczerze mówiąc to używam go sporadycznie. W szczególności wtedy, kiedy mam podrażniony lub suchy naskórek w zgięciach kolanowych lub łokciowych. Tam sprawdza się bardzo szybko doprowadzając mój naskórek do odpowiedniego wyglądu. Skóra jest wygładzona i odpowiednio natłuszczona. Używam go również co jakiś czas po kąpieli na partie ud i brzucha, aby nadać im odpowiednią elastyczność i zapobiec pojawianiu się niekomfortowego cellulitu. Także jedynie w tych sytuacjach go wykorzystuje i sprawdza się OK. Używam go na przemian z olejem z pestek malin, i najlepsze jest to, że nie mają przeciwwskazań jeden do drugiego. Do tej pory żaden z olei nie uczulił mnie. Na stronie producenta możecie go nabyć za 30 zł. Cena jak najbardziej jest odpowiednia dla niego, tym bardziej, że jest skuteczny w swoim działaniu. Polecam!






Zapraszam Was na stronę Elamo





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Printfriendly